Dla Niemców walka o Rzeszę nie jest walką o przekształcenie Niemiec w wielką potęgę europejską, ale walkę o hegemonię światową. Wielka moc to nie tylko pierwszy krok w kierunku budowy Rzeszy ...
Niemcy: rzuć się do czwartej Rzeszy
Autor - Igor Shishkin
Waszyngton z pomocą Kijowa planuje „pchnąć czoły” w Rosji i Niemczech
Wkrótce po prowokacji w pobliżu Cieśniny Kerczeńskiej były wicekanclerz i minister spraw zagranicznych Niemiec w rządzie Angeli Merkel Sigmar Gabriel ogłosił groźbę wojny między Niemcami a Rosją : „Myślę, że w żadnym wypadku nie powinniśmy pozwolić Ukrainie na wciągnięcie nas w wojnę. Ukraina próbowała to zrobić. ” Sigmar Gabriel jest uznanym „wagi ciężkiej” w niemieckiej polityce i powiedział, że istnieje chęć uwolnienia wojny rosyjsko-niemieckiej za incydentem w Kerczu.
Ale czyje to dążenie? Wydaje się, że Gabriel bezpośrednio wskazuje na winowajcę - Ukrainę. Ale wszyscy, w tym były niemiecki minister spraw zagranicznych, doskonale zdają sobie sprawę z absolutnej zależności Kijowa od Waszyngtonu, dla której władze ukraińskie są jedynie posłusznym narzędziem.
Dlatego też, czy ktoś tego chce, czy nie, należy przyznać, że Sigmar Gabriel, jeden z najbardziej wpływowych niemieckich polityków ostatniej dekady, faktycznie oskarżył Stany Zjednoczone Ameryki o zamiar sprowokowania wojny między Rosją a Niemcami przez reżim kijowski . Jeśli weźmiemy to pod uwagę w XX wieku. anglosaska prowokacja konfliktów rosyjsko-niemieckich dwukrotnie doprowadziła do wojen światowych, a następnie słowa Gabriela muszą być traktowane poważnie nie tylko w Rosji i Niemczech, ale na całym świecie.
Nie należy jednak przymykać oczu na drugą stronę medalu, o której Sigmar Gabriel postanowił milczeć. Mam na myśli rolę samych Niemiec w ogólnym kryzysie ukraińskim, a zwłaszcza incydent w Kerczu. Gdy rosyjska straż graniczna stłumiła ukraińską prowokację, jak powiedziała Angela Merkel w Bundestagu, Rosja postawiła Cieśninę Kerczeńską na rosyjskich wodach terytorialnych pod francusko-niemiecką kontrolą: „Teraz staramy się, aby przedstawiciele z Niemiec i Francji mogli [w Kerczu Cieśnina] obserwować przepływ statków. ” Niedawno niemiecki minister spraw zagranicznych przekazał Ławrowowi projekt międzynarodowego porozumienia w sprawie takiej kontroli, przygotowanego już przez stronę niemiecką, co wywołało znaczne zaskoczenie w rosyjskim ministerstwie spraw zagranicznych.
Przypomnę, że same Niemcy zgodziły się na międzynarodową kontrolę Kanału Kilońskiego przechodzącego przez terytorium Niemiec dopiero po porażkach w pierwszej i drugiej wojnie światowej. Przypomnę, że krótko przed prowokacją w Kerczu większość w Parlamencie Europejskim całkowicie niezależna od Berlina, a także szefowa polityki zagranicznej UE Federica Mogherini, która była jeszcze bardziej niezależna od niemieckiej kanclerz, ostro potępiła „militaryzację” Morza Azowskiego przez Rosję i nagle martwiła się o swobodę nawigacji w Cieśninie Kerczeńskiej.
Dlatego Sigmar Gabriel, zanim ujawni waszyngtońskich inicjatorów wojny, nie zaszkodzi Berlinowi i sam się odwróci.
To niemieckie przywództwo, na czele z Angelą Merkel, przyciągnęło Niemcy do śmiałej próby wymuszenia budowy Czwartej Rzeszy: próbowali, rozpalając kryzys na Ukrainie wraz z Ameryką, po pierwsze, aby stać się politycznym hegemonem Unii Europejskiej, a po drugie, uzyskać kontrolę nie tylko nad kontrolą Ukrainy ale także Rosja.
A te zasoby są niezbędne, aby Niemcy walczyły o hegemonię już ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki.
Dlaczego ryzykowny? Tak, ponieważ ta próba mogłaby przynieść sukces tylko z jednym, i całkowicie niezależnym od woli Niemiec, warunkiem: gdyby zarówno Moskwa, jak i Waszyngton działały tak, jak tego oczekiwali od Berlina. Oznacza to, że Rosja musiała skapitulować wobec skonsolidowanego ataku Zachodu podczas kryzysu ukraińskiego, a Stany Zjednoczone, uśpione przejawami niemieckiej lojalności, nie zrozumiały zagrożenia dla nich ze strony niemieckiej hegemonii nad Europą kontynentalną i przestrzenią poradziecką. Jednak Rosja nie skapitulowała, a Stany Zjednoczone wyraźnie zamierzają zamienić Ukrainę nie w odskocznię, ale w pułapkę dla budowniczych Czwartej Rzeszy.
Oczywiście powszechnie uważa się, że cała rozmowa o Czwartej Rzeszy to nic innego jak puste opowieści grozy. Mówią, że Niemcy już zdegenerowali się, rządzą tam zboczeńcy i migranci. Ponadto Niemcy są krajem okupowanym przez Amerykanów i ich przywódców od 1949 r., Kiedy przejmują urząd, podpisują „Ustawę kanclerza”, potwierdzając zależność wasalną od Stanów Zjednoczonych. Jaka niezależna polityka zagraniczna, a ponadto budowa Czwartej Rzeszy?
W związku z tym aktywny udział Niemiec w kryzysie ukraińskim tłumaczy się jedynie jego zależnością od Stanów Zjednoczonych, a nie logiką budowy nowego imperium niemieckiego. Stąd całkiem „logiczny” i dość powszechny w ostatnich latach wniosek, że Angela Merkel jest po prostu marionetką amerykańską, że w swojej antyrosyjskiej polityce nie kieruje się niemieckimi interesami narodowymi, ale wolą mistrzów anglosaskich. Cóż, spróbujmy poradzić sobie z tymi raczej zakorzenionymi mitami.
Tak, migranci i małżeństwa homoseksualne są rzeczywistością współczesnych Niemiec . Ale rzeczywistość jest najpotężniejszą w Europie, niemiecką gospodarką opartą na zaawansowanych technologiach i wiedzy. Rozkładający się naród w zasadzie nie może stworzyć takiej gospodarki.
Nie powinniśmy zapominać, jak „zdegenerowani” Niemcy opanowali niemal wszystkie instytucje zjednoczonej Europy, stworzone przez Amerykę na wiele sposobów, aby zneutralizować najmniejszą możliwość ożywienia niemieckiej hegemonii.
Jeśli chodzi o dążenie Niemców do tej hegemonii, do nowej Rzeszy, starej radzieckiej anegdoty o mechaniku Tula, który, cokolwiek zrobił, wciąż kazał mu mieć karabin szturmowy Kałasznikowa, jest całkiem odpowiedni. I nie jesteśmy zaskoczeni rosyjskim. Rosja nie zdążyła się wyleczyć z pogromu Gorbaczowa i Jelcyna, ponieważ zajęła się integracją przestrzeni euroazjatyckiej. Mijają wieki, a Rosjanie pozostają Rosjanami, tak jak Niemcy robili Niemcom.
Jednocześnie konieczne jest jasne uświadomienie sobie, że dla Niemców walka o Rzeszę nie jest walką o przekształcenie Niemiec w wielką potęgę europejską, ale walkę o hegemonię światową. Wielka potęga jest niczym innym jak pierwszym, choć absolutnie koniecznym, krokiem w kierunku budowy Rzeszy, co jest nie do pomyślenia bez niemieckiej hegemonii w Europie kontynentalnej, bez której z kolei nie można stać się hegemonem Zachodu, a następnie świata. Max Weber, wielki niemiecki filozof i socjolog, bardzo dokładnie napisał o tej niemieckiej własności: „Musimy zdać sobie sprawę z faktu, że zjednoczenie Niemiec było młodzieńczym dowcipem, który naród uczynił w wieku dorosłym i nie byłoby lepiej, gdyby jego cena, jeśli był to wynik, a nie początek polityki dominacji nad światem w Niemczech ”.
Uzależnienie Berlina od Waszyngtonu jest bez wątpienia faktem . Tylko z tego faktu wcale nie wynika, że Niemcy nie budują nowej Rzeszy i nie dążą do pozbawienia anglosaskich hegemonii w świecie zachodnim. Polska jest znacznie bardziej zależna od Waszyngtonu, a dodatkowo od Brukseli, ale czy to oznacza, że jej polityka w kierunku ukraińskim jest zdeterminowana czymś innym niż wieczne polskie interesy? Co więcej, istnieją wszelkie powody, by twierdzić, że jest to (i tylko) wasalna zależność od „potężnego świata”, która pozwala Polakom rozwijać własne interesy na „wschodnich szlakach”. Niezależnie od Waszyngtonu, Polska nie mogła sobie pozwolić na jedną dziesiątą tego, co robi teraz na Ukrainie.
Jeśli tak jest w przypadku Polski, to tym bardziej nie ma powodu, aby szukać podstawowej przyczyny działań Niemiec w zależności od Stanów Zjednoczonych.
Pierwszy kanclerz Republiki Federalnej Niemiec, Konrad Adenauer, był całkowicie zależny od woli amerykańskich władz okupacyjnych. Ale jednocześnie wszystkie jego działania miały na celu odrodzenie Rzeszy Niemieckiej.
To Adenauer był w stanie osiągnąć to, że doktryna o ciągłości (ciągłości) państwa niemieckiego została położona u podstaw budowy państwa w Republice Federalnej Niemiec: Republika Federalna Niemiec jest właściwym zwolennikiem Cesarstwa Niemieckiego, a NRD jest terytorium tymczasowo zajętym. Pełne podporządkowanie kraju Stanom Zjednoczonym i skrucha za Holokaust były dla Adenauera jedynymi możliwymi instrumentami przywrócenia państwowości niemieckiej. W ten sposób starał się, po pierwsze, odzyskać utracone pozycje w zachodniej społeczności, aby pokonać Niemcy, a po drugie, wykorzystując potęgę Stanów Zjednoczonych, zaabsorbować NRD i przywrócić kraj w granicach z 1937 r., W tym w obwodzie kaliningradzkim i ziemiach wschodnioniemieckich, które przekazały Polsce. Stąd przebieg konfrontacji z ZSRR i nieuznawania granic powojennych.
Wszyscy kolejni kanclerze byli uzależnieni od Stanów Zjednoczonych, co nie przeszkodziło Willy'emu Brandtowi i Helmutowi Schmidtowi u szczytu zimnej wojny i, pomimo otwartej opozycji Ameryki, przejść od konfrontacji do współpracy w obliczu Związku Radzieckiego. Stało się tak nie z powodu ich pragnienia pokoju, ale ponieważ zdali sobie sprawę, że ZSRR osiągnął równowagę z Zachodem, a zatem nie byłoby już możliwe sprowokowanie Anglosasów do wojny z Rosją. Tak więc niemożliwe jest zwrócenie granic z 1937 r. Z rąk zamorskiego gospodarza. Potem przyszła nowa polityka wschodnia Niemiec, zwana „obrotem przez współpracę”, mająca przygotować grunt pod pokojowe przejęcie przynajmniej NRD.
Jak widzimy, ponieważ dochodzi do żywotnych interesów Niemiec, ani amerykańskie siły okupacyjne, ani „ustawa kanclerza” nie kolidują z niemiecką kanclerz. Czasami nawet im pomagają.
W więzi „mistrz-wasal” nigdzie nie było żadnej wyjątkowości. Właściciel zawsze starał się rozwiązywać swoje problemy rękami i zasobami wasala, ale wasal zawsze starał się wykorzystać moc mistrza w imię osiągnięcia własnych celów, z których jednym było często zajęcie miejsca gospodarza, którego racjonalny mistrz nigdy nie wątpił.
Kryzys ukraiński jest tego wyraźnym potwierdzeniem. Oddzielając Ukrainę od Rosji, zarówno Waszyngton, jak i Berlin były jednakowo zainteresowane, ale władca i wasal starali się to zrobić dla diametralnie przeciwnych celów: Ameryka działała na Ukrainie, aby zachować hegemonię, a Niemcy stać się hegemonem.
Wydaje mi się, że udowodnienie amerykańskiego interesu jest mało potrzebne. Świat jednobiegunowy pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych stał się możliwy wyłącznie i wyłącznie w wyniku upadku Związku Radzieckiego. Stąd jest całkowicie naturalną opozycją Amerykanów wobec wszelkich prób powrotu Rosji do kategorii wielkich mocarstw, pomnożonej, z lekkiej ręki Brzezińskiego, do przekonania mocno zakorzenionego w ich umysłach, że bez Ukrainy Rosja nigdy już nie stanie się imperium. Dlatego w Ameryce wszystko jest oczywiste.
Nie mniej oczywiste są cele Niemiec w kryzysie ukraińskim. Inną rzeczą jest to, że tak naprawdę nie chcą tego przyznać w Rosji.
W rosyjskiej klasie rządzącej od końca lat 80-tych. Istnieje powszechne przekonanie o pewnych „specjalnych” stosunkach z Berlinem. Niemcy widzieli prawie sojuszników, z którymi wkrótce zaczniemy, wbrew Amerykanom, aby zbudować zjednoczoną Europę od Lizbony po Władywostok.
Jednocześnie świadomie zignorowali ostrzeżenia największego sowieckiego i rosyjskiego germanisty Julia Kvitsinsky'ego, który przez wiele lat kierował ambasadą ZSRR w Republice Federalnej Niemiec i jego klasyczną formułą stosunków niemiecko-rosyjskich: „ Niemiecka polityka wschodnia iw szerszym znaczeniu, jej polityka zagraniczna w ogóle, zawsze była funkcja władzy lub słabości Rosji. ”
Upadek ZSRR dla Niemiec był darem losu nie mniej niż dla Stanów Zjednoczonych. Po Ameryce okazało się, że jest drugim głównym beneficjentem zniszczenia Związku Radzieckiego. Bez naszej „słabości” ani absorpcja NRD, ani szybki wzrost kraju pod koniec XX i na początku XXI wieku nie byłyby możliwe.
Formuła Kvitsinsky'ego nie przeczy wcale temu w okresie słabości państwa rosyjskiego w latach 90-tych. Niemcy nie przystąpiły do rewizji polityki wschodniej Brandt-Schmidt. Kontynuacja polityki współpracy z Rosją przez Helmuta Kohla i Gerharda Schrödera zapewniła Niemcom optymalne warunki, po pierwsze, do „strawienia” NRD i sowieckiego dziedzictwa w Europie Środkowej i Wschodniej. Po drugie, dla rozwoju rynku rosyjskiego i przekształcenia Rosji w niemiecki dodatek surowcowy. Po trzecie, umożliwiło Niemcom przyjęcie w UE niezwykle korzystnej politycznie pozycji jako kuratora Rosji. Taka polityka wschodnia w tym czasie w pełni odpowiadała niezmienionej niemieckiej linii strategicznej dotyczącej budowy Rzeszy, hegemonii.
Jednak, że upadek ZSRR dał, że kiedy Rosja zostanie przywrócona, możesz przegrać. I zgodnie z „zasadą domina”. To nie przypadek, że wkrótce po powrocie Krymu do Rosji Angela Merkel, przemawiając w Sydney, nagle ogłosiła rosyjskie zagrożenie dla Bałkanów: „Jeśli to się utrzyma, będzie to o Serbii i krajach bałkańskich”. Nie było wcale nonsensu, jeśli rozumiesz, co powiedziała nie o rosyjskim zagrożeniu dla samych Bałkanów, ale o zagrożeniu dla niemieckiej dominacji na Bałkanach, którego bez upadku ZSRR nie można nawet zobaczyć.
Dlatego przywrócenie rosyjskiej państwowości, przejawiające się wyraźnie w środku „zera”, właśnie na początku kanclerza Angeli Merkel, utworzenia Ceł, a następnie Unii Euroazjatyckiej, ewentualnego przystąpienia do nich Ukrainy, wszystko to było naturalnie postrzegane w Niemczech jako bezpośrednie wyzwanie dla żywotnych interesów Niemiec. .
Stąd kardynalny zwrot wschodniej i niemieckiej polityki zagranicznej pod rządami Angeli Merkel - od współpracy z Rosją do konfrontacji z maksymalnym wykorzystaniem zasobów suzerena - Stanów Zjednoczonych.
Tak, wydaje się, że taka polityka była wyraźnie sprzeczna z interesami niemieckiego biznesu w Rosji (o czym lubimy rozmawiać). Ale straty gospodarcze spowodowane przez to były drobiazgowe w porównaniu z faktem, że upadek ZSRR przyniósł niemieckich biznesmenów i że mogli oni uzyskać w wyniku wspólnego rozbicia Rosji z Amerykanami przez kryzys ukraiński.
Gra była warta świeczki, a ponieważ wielki niemiecki biznes (czas przyznać się do oczywistości) poparł nową politykę wschodnią Merkel. Co więcej, istnieją wszelkie powody, by twierdzić, że otrzymała poparcie niemieckiej elity jako całości, ponieważ pozwoliło (jeśli się powiedzie) nie tylko powstrzymać zagrożenia związane z odrodzeniem Rosji, ale także otworzyło Berlinowi długo oczekiwaną perspektywę przeniesienia budowy Czwartej Rzeszy na fazę aktywną.
Niechęć Niemców do dalszego znoszenia pozornej rozbieżności między potęgą gospodarczą Niemiec a jej pozycją jako wojskowo-politycznego krasnoluda zaczęła się manifestować na początku dwóch tysięcznych. Wizualnym potwierdzeniem tego jest udział Luftwaffe w agresji NATO na Jugosławię. Profesor Jerome Vaillant, znany znawca niemieckiej cywilizacji, miał wszelkie powody, by napisać, że radykalny zwrot niemieckiej polityki zagranicznej został przygotowany, zanim Angela Merkel doszła do władzy: „Z czasem Niemcy (głównie dzięki Schröderowi, Steinmeierowi i Fisherowi) ... rozwinęły prawdziwy doktryna polityki zagranicznej, która niezmiennie implikuje ingerencję: wojna może być tylko ostatecznością po wyczerpaniu wszystkich innych zasobów negocjacyjnych. ”
Niemcy nie miały jednak realnej szansy na realizację ambicji politycznych przed Merkel. Próba Schroedera wraz z francuskim prezydentem Jacques'em Chirac'em i we współpracy z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem („oś Paryż-Berlin-Moskwa”) podczas kryzysu irackiego, aby pójść wbrew Ameryce, zakończyła się całkowitą porażką. Stany Zjednoczone łatwo i naturalnie pokazały Niemcy i Francję, która jest szefem w Europie. Schröder wkrótce stracił stanowisko kanclerza, a nowy prezydent Francji musiał zwrócić Francję do organizacji wojskowej NATO, aby udowodnić swoją lojalność wobec Ameryki. Historia ze Strauss-Kahnem po raz kolejny pokazała wszystkim przywódcom europejskim, jak niebezpieczne jest, aby ich zdrowie polityczne kłóciło się z Waszyngtonem.
Sprawy niemieckie w Europie nie były lepsze niż w kierunku amerykańskim. Wraz z przywództwem gospodarczym Niemiec w UE od dawna wszystko się pogodziło, ale twierdzenia o dominacji politycznej spowodowały odrzucenie. I wcale nie z powodu wspomnień faszystowskiej przeszłości Niemiec. Faszyzm w swoim czasie, Europa kontynentalna przyjęła się niemal bez oporu.
Można to powiedzieć z otwartymi ramionami. Niemcy nie mogli zapomnieć o innej rzeczy - o tym, że nie udało im się przekształcić Europy zjednoczonej przez III Rzeszę w mistrza świata. Zamiast hegemonii i nieodłącznych zysków, Europejczycy otrzymali wówczas okupację sowiecką i amerykańską.
Przywrócenie państwowości rosyjskiej, która rozpoczęła się pod rządami Putina, radykalnie zmieniło sytuację Niemiec i Stanów Zjednoczonych oraz Europy dla Niemiec.
Bez „najtrudniejszej katastrofy geopolitycznej” w stosunku do Unii Europejskiej, jej też nie do końca, do Europejczyków w latach 90. - na początku XXI wiekie jekyko dojroku w latach 90. - początku XXI W związku z tym „powstrzymanie” Rosji mogłoby stać się sprawą ogólnoeuropejską, dzięki której Niemcy otrzymały możliwość przekształcenia swojego przywództwa gospodarczego w polityczne. Nie można nie zgodzić się z Dmitrijem Susłowem (zastępcą dyrektora Centrum Kompleksowych Stosunków Europejskich i Międzynarodowych HSE), że „antyrosyjski ruch Merkel [w 2014 r.] Jest jej próbą stanięcia na czele Unii Europejskiej w sensie politycznym i geopolitycznym”.
Jednocześnie Niemcy, nawet wraz z całą Unią Europejską, wciąż nie są w stanie narzucić własnych warunków Rosji. Najlepszym potwierdzeniem tego jest odmowa Janukowycza podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. W dziedzinie dyplomatycznej Moskwa w 2013 r. Całkowicie ograła Berlin z Brukselą. Bez interwencji Waszyngtonu, który zorganizował Majdan i kolejnego zamachu stanu, operacja odłączenia Ukrainy od Rosji mogłaby ponieść całkowite fiasko.
Dlatego antyrosyjska polityka Berlina musiała być uzupełniona polityką proamerykańską. Ponadto, na szczęście dla Niemców, sami Amerykanie byli żywotnie zainteresowani „zwiększeniem presji” na Rosję. Ponadto potrzebowali do tego Niemiec i roli poszukiwanego przez nią przywódcy politycznego Unii Europejskiej.
Jedynie Niemcy, pierwsza europejska gospodarka, mogłyby zapewnić realizację polityki nierentownej dla antyrosyjskich sankcji dla Europejczyków, nie pozwalając, by egoizmy narodowe i korporacyjne w Unii Europejskiej wzniosły się ponad ogólne interesy strategiczne Zachodu. Nie Polacy ani „brukselscy biurokraci”, aby ufać tak odpowiedzialnej misji. Amerykanie są świadomi potencjału swoich wasali.
Dlatego powrót Rosji do kategorii wielkich mocarstw był postrzegany w Berlinie nie tylko jako wyzwanie, ale także jako szansa. A polityka zagraniczna Merkel, jej aktywny udział w ukraińskim kryzysie, jest próbą maksymalnego wykorzystania szansy, która otworzyła się przed Niemcami. Próba, w oparciu o władzę zwierzchnika, do realizacji ważnych niemieckich interesów narodowych - stania się politycznym hegemonem Europy i „zmiażdżenia” Rosji. Próba nie przegapienia wyjątkowej szansy przedstawionej Niemcom bez ustępstw wobec Rosji w kwestiach o strategicznym znaczeniu dla niej (nowa wersja paktu Ribbentrop-Mołotow) i bez wojny na dwóch frontach w celu stworzenia nowej Rzeszy niezgodnej z drugą i trzecią. Reich, zdolny do udanego zestawu okoliczności na szczycie nieuniknionej konfrontacji między Ameryką a Chinami, by przejąć przywództwo od Anglosasów. Zrób coś, czego nie mógłby zrobić ani Wilhelm II, ani Hitler.
Oczywiście, jak wspomniano powyżej, była to czysta przygoda, ale wszystkie poprzednie rzuty niemieckie na hegemonię były nie mniej ryzykowne. Można nawet powiedzieć, że była to najlepiej obliczona przygoda.
Czy ktokolwiek, mając właściwy umysł i solidną pamięć, mógłby założyć, że cała prozachodnia rosyjska elita odważyłaby się na poważną konfrontację z Waszyngtonem i zjednoczoną Europą, która go popierała? To nie może być z definicji.
Nic dziwnego, że gdy wydarzenia zaczęły ewoluować wbrew niemieckiej idei należnej, Merkel znalazła tylko jedno wytłumaczenie - nieadekwatność Putina . W rozmowie z Obamą tak bezpośrednio stwierdziła, że przywódca Rosji „jest w innym świecie” i zadał pytanie: „Czy pan Putin utrzymywał związek z rzeczywistością?”.
W ten sam sposób, czy ktoś mógłby wątpić, że konfrontacja z Chinami wymagałaby całej jego siły z Ameryki? Oczywiście, że nie. O „wielkich i strasznych” Chinach, które wkrótce staną się hegemonem nowego świata, powiedziano (i nadal powtarzają) prawie wszystkich czcigodnych analityków świata. Najlepszym potwierdzeniem prawdziwości ich przewidywań było oświadczenie Obamy o przeniesieniu centrum wysiłków wojskowo-politycznych USA z regionu euroatlantyckiego na region Azji i Pacyfiku, aby powstrzymać Chiny. Jest całkowicie logiczne, że w tych warunkach Ameryka powinna potrzebować „spojrzenia” na Europę i pokonania przez Rosję w czasie kryzysu ukraińskiego. A Niemcy miały wszelkie szanse, by zająć to miejsce. Najważniejsze jest udowodnienie właścicielowi swojej lojalności i użyteczności. Co Angela Merkel osiągnęła ze znacznym sukcesem i zaangażowała.
Trzeba przyznać, że niemiecka kreska do Czwartej Rzeszy, z całą jej śmiałością, na pierwszym etapie dała naprawdę fantastyczne rezultaty. Dzięki aktywnemu uczestnictwu w kryzysie ukraińskim Niemcy, przy pełnym poparciu Stanów Zjednoczonych, stały się niewątpliwym przywódcą politycznym Unii Europejskiej. W latach 2015-2017 prawie wszyscy zachodni politycy mówili o tym, jako o absolutnie oczywistym fakcie. Na przykład Romano Prodi, który dwukrotnie przewodniczył włoskiemu rządowi i byłemu przewodniczącemu Komisji Europejskiej: „Teraz jest absolutnie oczywiste: Niemcy są liderem. ... W sytuacji z Grecją nie było dialogu między Atenami a Brukselą. Nastąpił dialog między Atenami a Berlinem. Taka jest rzeczywistość. ” Albo inny przykład, Donald Trump: „Spójrz na Unię Europejską - to są Niemcy. W rzeczywistości jest to narzędzie w rękach Niemiec ”.
Nic dziwnego, że Niemcy zaczęli z zawrotami głowy. Tak bardzo, że w 2015 r., W związku z 200. rocznicą Bismarcka, autorytatywny Spiegel uznał nawet, że można umieścić Merkel nad Żelaznym Kanclerzem: „Angela Merkel nazywa się dziedziczką Bismarcka. Dziś pozycja Berlina w Europie jest znacznie silniejsza niż pod koniec XIX wieku. Wówczas imperium niemieckie [drugiej Rzeszy] miało bardzo silnych konkurentów w obliczu Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji, teraz nikt nie może kwestionować dominacji Niemiec w Europie ”.
A potem Wielka Brytania ogłosiła wycofanie się z Unii Europejskiej - jedynego kraju w UE, w którym Berlin nie mógł być zmuszony do tańca w żadnych okolicznościach. Niemieckie szczęście (Fourth Reich) wydawało się tak bliskie, możliwe.
Jednak, jak to się nie raz zdarzyło w historii Niemiec, prawdziwe życie nie uważało za konieczne rozwijać się zgodnie z logicznie nienagannymi niemieckimi planami. Władimir Putin nie skapitulował przed zjednoczonym Zachodem, a Donald Trump, zamiast wyznaczyć Berlin „patrząc” na Europę i przestrzeń poradziecką, wyznaczył drogę do upadku kontrolowanej przez Niemców Unii Europejskiej, poszedł jednocześnie na konfrontację z Chinami, UE i Rosją . Są to „nieodpowiedni” partnerzy, z którymi Merkel dogoniła, jak zbudować z taką czwartą Rzeszą?
Teraz możemy się tylko domyślać, jak potoczyłyby się wydarzenia, gdyby Hillary Clinton wygrała wybory w Stanach Zjednoczonych. Wierzę, że nic dobrego dla budowniczych Czwartej Rzeszy nie przyniosłoby tego.
Tak, za prezydenta Obamy Ameryka przyczyniła się do ustanowienia politycznej hegemonii Niemiec w Unii Europejskiej. Ale w latach 2014-2016. Było to niezwykle ważne dla samych państw: tylko w ten sposób mogłyby zagwarantować jedność europejską w kwestii sankcji gospodarczych wobec Rosji. Do 2017 roku ta krytyczna zależność zniknęła, a dzięki „Moorowi, który wykonał swoją pracę” każdy nowy prezydent Ameryki zrobiłby to samo, co Trump.
Nie należy zapominać, że już w 2014 r., Zaraz po przewrocie w Kijowie, Waszyngton otwarcie i niegrzecznie „rzucił” Berlin, odbierając mu obiecaną kwotę na prezydenta „Kwadrat” (Kliczko) i mianując swoich popleczników na wszystkie kluczowe stanowiska w Kijowie.
Przedstawienie Niemiec Ukrainie jako „spodka w niebieskiej oprawie” i demokratyczna potęga Ameryki w ogóle nie miała miejsca.
Jednak nie ma sensu zgadywać. Ważniejsze jest spojrzenie na wynik, do którego Niemcy przyjechały pięć lat po tym, jak zaangażowały się w kryzys ukraiński w imię przymusowego zrywu do Czwartej Rzeszy. Wynik nie jest nawet godny ubolewania, jest katastrofalny:
1. W kierunku zachodnim - konflikt z Ameryką. Trump w pełnej zgodzie z wielowiekową podstawową zasadą polityki anglosaskiej - aby zapobiec zjednoczeniu Europy kontynentalnej pod auspicjami jednego państwa - atakuje Berlin politycznie i gospodarczo. Po pierwsze, popiera antyniemiecki front w Unii Europejskiej (wystarczy przypomnieć jego otwarte podżeganie Warszawy do Berlina lub propozycję Macrona o wycofaniu Francji z UE w zamian za korzystną umowę handlową z Ameryką). Po drugie, uderza w fundamenty potęgi gospodarczej Berlina, która w dużej mierze opiera się na trzech filarach: swobodny dostęp do najbardziej rozpuszczalnego rynku na świecie - USA (wojna taryfowa); skromne wydatki wojskowe (wymóg gwałtownego wzrostu składek na rzecz NATO); tania energia z Rosji (atak na Nord Stream-2).
2. W samej Europie - siła polityczna Berlina nad Unią Europejską szybko zanika, jak piasek przez palce. I to nie dziwi. Hegemonia Niemiec po raz kolejny nie przyniosła Europejczykom żadnego zysku - tylko straty. Włochy, Węgry i Polska nie ukrywają już zamiaru stworzenia czegoś w rodzaju „osi” skierowanej przeciwko niemieckiej dominacji w UE. Nie mniej wyraźnie Paryż dążył do przechwycenia przywództwa z Berlina w celu przekształcenia Unii Europejskiej nie w Czwartą Rzeszę, ale w Trzecie Imperium. Podpisany z pompą w Aachen traktat niemiecko-francuski niczego zasadniczo nie zmienia.
3. W kierunku wschodnim - konflikt z Rosją, który nie dał Niemcom żadnych realnych korzyści. Ale Amerykanie, których ręce Berlin próbował rozwiązać swoje problemy, w pełni otrzymali od Niemiec wszystko, czego potrzebowali za znikomą cenę - polityczną hegemonię w Unii Europejskiej, która zamienia się w fikcję na naszych oczach. Ponadto dzięki kryzysowi ukraińskiemu Ameryka miała okazję wywołać zaostrzenie stosunków rosyjsko-niemieckich niemal w dowolnym dogodnym czasie, a tym samym pozbyć się odwiecznego bólu głowy zarówno Wielkiej Brytanii, jak i Stanów Zjednoczonych - lęku przed możliwym związkiem Rosji i Niemiec przeciwko hegemonii anglosaskiej.
Polityka Merkel pozwoliła Stanom Zjednoczonym, z pomocą kryzysu ukraińskiego, poprowadzić Niemcy do strategicznej pułapki beznadziejnej konfrontacji z Rosją, aby zrobić to, czego Chamberlain bezskutecznie próbował wdrożyć w ramach „Porozumienia monachijskiego”.
Jak widzimy, „gdzie nie rzucasz wszędzie klina”. Dla otwartej konfrontacji z Ameryką Niemcy nie mają zasobów politycznych ani gospodarczych. Nie są też po to, aby „dodać” Rosję na własną rękę. I bez żadnego oczywistego sukcesu w tej „paneuropejskiej sprawie” nie ma sposobu na utrzymanie politycznej hegemonii w Unii Europejskiej. Błędne koło.
Konwulsyjna próba reprezentowania Niemiec przez państwo, które podniosło sztandar budowniczych nowego liberalnego porządku światowego, porzucona po zwycięstwie Trumpa w USA, mogłaby teoretycznie tchnąć moc transnarodowego kapitału i liberalnego globalizmu w projekt Czwartej Rzeszy. Ale mimo najlepszych wysiłków Merkel nie doprowadziła do niczego. Najwyraźniej postawienie na transnarodowe Berlin nie jest jeszcze gotowe.
Nic dziwnego, że Merkel, która w 2015 r. Była de facto „Prezydentem Europy” i skąpana w chwale, w 2018 r. Z wielkim trudem zachowała pozycję kanclerza. Program budowy Czwartej Rzeszy całkowicie zawiódł. Z obecnej sytuacji możliwe są tylko dwa wyjścia. Pierwszym z nich jest uznanie upadku nie tylko wschodniej, ale całej Merkel polityki zagranicznej i rozpoczęcie opracowywania zasadniczo nowej strategii i taktyki walki o Czwartą Rzeszę. Głosy przeciwników kursu Merkel zmierzające do konfrontacji z Rosją, coraz częściej słyszane w Niemczech, wskazują na rozpoczęcie poszukiwań w tym kierunku. Trzeba jednak przyznać, że nowy kurs będzie wymagał nie tylko rezygnacji Merkel, ale także radykalnego przeformułowania całej klasy rządzącej w Niemczech.
Dlatego druga opcja jest znacznie bardziej prawdopodobna. Kontynuacja poprzedniej polityki w nadziei na cud. Nagle rosyjska elita nie wytrzyma presji, a Rosja skapituluje. Nagle Ameryka, w wyniku wewnętrznych konfliktów, pogrąży się w kryzysie i gwałtownie osłabnie. Prawdopodobieństwo takiego rozwoju jest bardzo małe. Co z tego? W nieproporcjonalnie gorszych okolicznościach budowniczowie „tysiącletniej Rzeszy” czekali aż do końca na cud, który natychmiast przemieniłby beznadziejną sytuację na ich korzyść. Niemcy pozostają Niemcami. A sądząc po ostatnich wydarzeniach i wzmocnieniu antyrosyjskiej retoryki rządzących niemieckich polityków, jest to druga opcja, którą Berlin zamierza podjąć.
Z tego wynika, że w najbliższej przyszłości Niemcy będą jedynym, jak podkreślam, jedynym państwem na świecie, dla którego upadek Rosji jest niezbędny.
Z tego z kolei absolutnie nie wynika, że nie trzeba budować Nord Stream 2, którego Moskwa potrzebuje tak bardzo, jak Berlin. Co więcej, rozumiejąc całe niebezpieczeństwo, jakie stwarza współczesne Niemcy i gra z nią w Ameryce, musimy zrobić wszystko, co konieczne dla możliwej wzajemnie korzystnej współpracy z Berlinem w przypadku, gdy zaczną wdrażać zasadniczo odmienną politykę budowy Czwartej Rzeszy. Co jeszcze bardziej prawdopodobne niż cud oczekiwany przez obecne kierownictwo Niemiec.
Źródło
Andrei Fursov - Fourth Reich. Tajna historia powojennego świata
Czwarta Rzesza [Pliki X]
Bardziej szczegółowe informacje o wydarzeniach o zachowaniu w Rosji, na „Klucze wiedzy” . Wszystkie konferencje są otwarte i całkowicie bezpłatne . Zapraszamy wszystkich, którzy budzą się i są zainteresowani ...
Ale czyje to dążenie?Dlaczego ryzykowny?
Jaka niezależna polityka zagraniczna, a ponadto budowa Czwartej Rzeszy?
W rozmowie z Obamą tak bezpośrednio stwierdziła, że przywódca Rosji „jest w innym świecie” i zadał pytanie: „Czy pan Putin utrzymywał związek z rzeczywistością?
W ten sam sposób, czy ktoś mógłby wątpić, że konfrontacja z Chinami wymagałaby całej jego siły z Ameryki?
Są to „nieodpowiedni” partnerzy, z którymi Merkel dogoniła, jak zbudować z taką czwartą Rzeszą?
Co z tego?